piątek, 22 marca 2013

Wojna klapkowa

Wojna klapkowa trwa w klubie od zarania dziejów i ma różne oblicza. Jedno - to oblicze krucjat prowadzonych na okoliczność tego, że klapki nosić trzeba. Drugie - to wojna wydawana corocznie stertom bezpańskich klapek walających się po dojo.
Zapytałby ktoś - ale czemu się czepiacie tych klapek? Szczęście Wam przynoszą? W totka można dzięki nim wygrać? :) Ano nie...ale etykieta dojo (czyli taki zbiór zasad zachowania dla aikidowców) mówi, że klapki się nosi. Ale po co? - zapyta upierdliwy niedowiarek. Odpowiedź jest prosta: nosi się po to, żeby nie wnosić brudu z okolicznych podłóg - prosto na matę. I możnaby pomyśleć, że odpowiedź jest tak prosta, że powinna się pojawić sama w każdym umysle - ale nieeeee...

W Japonii chodzi się po domu na bosaka, buty zdejmuje przed wejściem i dalej w skarpeteczkach. Jedyne miejsce, gdzie wchodzi się w klapkach (i są to klapki wyłącznie do tego celu) - to toaleta. I znów pojawiają się aspekty higieniczne - bo co jak co, ale roznoszenie po domu tego, co się w toalecie na podłodze znajduje - wcale się Japończykom nie uśmiecha. Ale my, gaijini - mamy dość przewrotne podejście do higieny. Od małego upominamy - umyj ręce po wyjściu z toalety, ale nic w tym złego nie widzimy, że wchodzi do niej delikwent na bosaka i to co na podłodze wynosi poza. Potem idzie na matę - zanosi to ze sobą i rozciera radośnie po powierzchni. Na macie - wiadomo, trening - kładzie się ręce, twarz... a tam toaletowe potwory skaczą do gardła. Nie od dziś wiadomo przecież, że na podłodze w toalecie znajdują się przeróżne kropelki, gołym okiem niewidoczne, a w kropelkach...cuda, panie, cuda...

Kiedyś przyłapałam w toalecie na bosaka młodego postawnego gentelmana gościnnie przebywającego w naszym dojo. Przyłapałam szczerze mówiąc wielu na tym procederze :) - ale ten akurat mi utkwił w pamięci jako swoiste kuriozum:)
- Dlaczego wchodzisz do toalety na bosaka? - pytam grzecznie.
- Bo zdjąłem buty - odpowiada.
- Ale tu stoją klapki - można skorzystać, mówię (bo faktem jest, wzorem japońskich domów - stoją w klubie klapki toaletowe - jest też napisane, do czego służą)
- Ale po co je będę zakładał, przecież ja tylko na chwilę.
No i mnie rozjuszył, bo stwierdzenie "ja tylko na chwilę" działa na mnie jak czerwona płachta na byka. Zrobiłam mu więc w krótkich żołnierskich słowach wykład o tym, że chodzi po obsikanej podłodze i potem wnosi te zarazki na matę, na co usłyszałam rozbrajające: " Ale ja nie sikam na podłogę"... i tu mi ręce opadły. A gentelman miał więcej niż 5 lat i spodziewam się, że już gdzieś słyszał o tym co i jak dzieje się w toalecie.

W ogóle - to "ja tylko na chwileczkę" to chyba nasza gaijińska plaga.
Jest napisane w dojo - "proszę zdjąć buty przed wejściem dalej". I co widzę? Przemyka na palcach do szatni rodzic w butach udając baletniczkę albo skradając się jak Tajemniczy Don Pedro Szpieg z Krainy Deszczowców, bo on "tylko na chwileczkę"...i wogóle to na paluszkach, żeby nic nie pobrudzić.  A co to, niby paluszki od zabłoconych butów nie brudzą? Dzieciak przebrał się, a przy wyjściu przypomniał sobie, że w szatni został szalik? Co robi? - łup, w buciorach przez dojo do szatni - bo "on tylko po szaliczek", a rodzic stoi i widząc moje wymowne spojrzenie jeszcze mi tłumaczy  "a bo my się spieszymy i już Kazio nie zdejmował butów, przecież tylko na chwileczkę". Jakie, kurcze, "na chwileczkę" ?
Przecież nie po to ustala się zasadę "wchodzenia bez butów" żeby było co łamać. Chwileczka czy godzina, bez różnicy - w butach się wlazło. Jeśli dbamy o czystość - to dbajmy o nią wszędzie i świadomie. Nie po to nosimy klapki, żeby lansować się kto ma ładniejsze albo mieć powód do nękania tych co nie noszą - tylko po to, żeby mata, którą nota bene sami sprzątamy - była czysta. Jaki jest sens umyć matę, a potem na nią wleźć brudnymi nogami? Ale nasze gaijińskie poczucie czystości chyba nie rządzi się taką prostą logiką.
Nasze gaijińskie poczucie czystości każe nam sprzątać w domu, ale zostawiać śmietnik w miejscach publicznych czy też w miejscach, które się lubi i przychodzi do nich z przyjemnością. Wypadł z kieszeni papierek? A niech leży, może ktoś podniesie. Wypite picie z butelki - a niech stoi - kosz metr dalej, ale kto by wrzucał? Jakby to, że przychodzi się do miejsca czystego i przyjaznego upoważniało do nasyfienia i nie posprzątania po sobie - bo ktoś inny to zrobi. Chyba powinno być odwrotnie? Jak się coś lubi - to się o to dba, a nie brudzi i psuje - tak mówi logika. Ale nie gaijińska. Zresztą, podejście do tego co moje i nie moje - to temat na osobny post:) który gdzieś mi się tam w głowie kołacze...
Japonii z Polski nie zrobimy (na całe szczęście), ale tak sobie myślę, że niektóre wzorce to warto by jednak przyswoić...od noszenia klapków poczynając ...
A w wersji dla opornych - brak klapek = dodatkowe sprzątanie w dojo poza konkursem:) Nic tak nie uczy szacunku do czystej podłogi jak to, że się ją wysprząta własnymi rękami.

3 komentarze:

  1. To mi Sempai przypomniała. Nie dalej jak wczoraj przyszłam sobie na trening. A, że byłam nieco wcześniej, rozejrzałam się gospodarskim okiem ;) po damskiej szatni i pozbierałam z podłogi: zasmarkane chusteczki, bliżej nie zidentyfikowane śmieci, papierki po cukierkach oraz cukierek sztuk jeden przyklejony do podłogi. Jakież było moje zdziwienie kiedy wróciwszy z treningu znalazłam kolejne papierki po cukierkach (wcześniej ich nie było). Ja myślałam, że komuś te śmieci przez przypadek na podłogę, a się okazuje, że to taka maniera :(.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...no to mnie natchnęłaś...:)) a faktem jest, że damskie szatnie, z przykrością stwierdzam to od lat - zawsze wyglądają gorzej niż męskie. A teoretycznie powinno być odwrotnie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszka, dziękuję za ten tekst - nie to, żebym ci "kadził" - ale jest tak uniwersalny, że nie tylko dojo dotyczący. Ćwicząc z Wami, bardzo sobie ceniłem mycie maty (może dlatego, że w mojej dyscyplinie maty nie ma :). Generalnie świeżo po egzaminach jestem w naszym klubie i jakąś otuchę czuję, że sam nie jestem w zwracaniu uwagi stojąc na straży zasad, bądź co bądź wywodzących się ze zdrowego rozsądku, a nie z Japonii i dojo-wych zasad :)

    Zobowiązany i wdzięczny Grzegorz G :)

    OdpowiedzUsuń