Wojna klapkowa trwa w klubie od zarania dziejów i ma różne oblicza. Jedno - to oblicze krucjat prowadzonych na okoliczność tego, że klapki nosić trzeba. Drugie - to wojna wydawana corocznie stertom bezpańskich klapek walających się po dojo.
Zapytałby ktoś - ale czemu się czepiacie tych klapek? Szczęście Wam przynoszą? W totka można dzięki nim wygrać? :) Ano nie...ale etykieta dojo (czyli taki zbiór zasad zachowania dla aikidowców) mówi, że klapki się nosi. Ale po co? - zapyta upierdliwy niedowiarek. Odpowiedź jest prosta: nosi się po to, żeby nie wnosić brudu z okolicznych podłóg - prosto na matę. I możnaby pomyśleć, że odpowiedź jest tak prosta, że powinna się pojawić sama w każdym umysle - ale nieeeee...
W Japonii chodzi się po domu na bosaka, buty zdejmuje przed wejściem i dalej w skarpeteczkach. Jedyne miejsce, gdzie wchodzi się w klapkach (i są to klapki wyłącznie do tego celu) - to toaleta. I znów pojawiają się aspekty higieniczne - bo co jak co, ale roznoszenie po domu tego, co się w toalecie na podłodze znajduje - wcale się Japończykom nie uśmiecha. Ale my, gaijini - mamy dość przewrotne podejście do higieny. Od małego upominamy - umyj ręce po wyjściu z toalety, ale nic w tym złego nie widzimy, że wchodzi do niej delikwent na bosaka i to co na podłodze wynosi poza. Potem idzie na matę - zanosi to ze sobą i rozciera radośnie po powierzchni. Na macie - wiadomo, trening - kładzie się ręce, twarz... a tam toaletowe potwory skaczą do gardła. Nie od dziś wiadomo przecież, że na podłodze w toalecie znajdują się przeróżne kropelki, gołym okiem niewidoczne, a w kropelkach...cuda, panie, cuda...
Kiedyś przyłapałam w toalecie na bosaka młodego postawnego gentelmana gościnnie przebywającego w naszym dojo. Przyłapałam szczerze mówiąc wielu na tym procederze :) - ale ten akurat mi utkwił w pamięci jako swoiste kuriozum:)
- Dlaczego wchodzisz do toalety na bosaka? - pytam grzecznie.
- Bo zdjąłem buty - odpowiada.
- Ale tu stoją klapki - można skorzystać, mówię (bo faktem jest, wzorem japońskich domów - stoją w klubie klapki toaletowe - jest też napisane, do czego służą)
- Ale po co je będę zakładał, przecież ja tylko na chwilę.
No i mnie rozjuszył, bo stwierdzenie "ja tylko na chwilę" działa na mnie jak czerwona płachta na byka. Zrobiłam mu więc w krótkich żołnierskich słowach wykład o tym, że chodzi po obsikanej podłodze i potem wnosi te zarazki na matę, na co usłyszałam rozbrajające: " Ale ja nie sikam na podłogę"... i tu mi ręce opadły. A gentelman miał więcej niż 5 lat i spodziewam się, że już gdzieś słyszał o tym co i jak dzieje się w toalecie.
W ogóle - to "ja tylko na chwileczkę" to chyba nasza gaijińska plaga.
Jest napisane w dojo - "proszę zdjąć buty przed wejściem dalej". I co widzę? Przemyka na palcach do szatni rodzic w butach udając baletniczkę albo skradając się jak Tajemniczy Don Pedro Szpieg z Krainy Deszczowców, bo on "tylko na chwileczkę"...i wogóle to na paluszkach, żeby nic nie pobrudzić. A co to, niby paluszki od zabłoconych butów nie brudzą? Dzieciak przebrał się, a przy wyjściu przypomniał sobie, że w szatni został szalik? Co robi? - łup, w buciorach przez dojo do szatni - bo "on tylko po szaliczek", a rodzic stoi i widząc moje wymowne spojrzenie jeszcze mi tłumaczy "a bo my się spieszymy i już Kazio nie zdejmował butów, przecież tylko na chwileczkę". Jakie, kurcze, "na chwileczkę" ?
Przecież nie po to ustala się zasadę "wchodzenia bez butów" żeby było co łamać. Chwileczka czy godzina, bez różnicy - w butach się wlazło. Jeśli dbamy o czystość - to dbajmy o nią wszędzie i świadomie. Nie po to nosimy klapki, żeby lansować się kto ma ładniejsze albo mieć powód do nękania tych co nie noszą - tylko po to, żeby mata, którą nota bene sami sprzątamy - była czysta. Jaki jest sens umyć matę, a potem na nią wleźć brudnymi nogami? Ale nasze gaijińskie poczucie czystości chyba nie rządzi się taką prostą logiką.
Nasze gaijińskie poczucie czystości każe nam sprzątać w domu, ale zostawiać śmietnik w miejscach publicznych czy też w miejscach, które się lubi i przychodzi do nich z przyjemnością. Wypadł z kieszeni papierek? A niech leży, może ktoś podniesie. Wypite picie z butelki - a niech stoi - kosz metr dalej, ale kto by wrzucał? Jakby to, że przychodzi się do miejsca czystego i przyjaznego upoważniało do nasyfienia i nie posprzątania po sobie - bo ktoś inny to zrobi. Chyba powinno być odwrotnie? Jak się coś lubi - to się o to dba, a nie brudzi i psuje - tak mówi logika. Ale nie gaijińska. Zresztą, podejście do tego co moje i nie moje - to temat na osobny post:) który gdzieś mi się tam w głowie kołacze...
Japonii z Polski nie zrobimy (na całe szczęście), ale tak sobie myślę, że niektóre wzorce to warto by jednak przyswoić...od noszenia klapków poczynając ...
A w wersji dla opornych - brak klapek = dodatkowe sprzątanie w dojo poza konkursem:) Nic tak nie uczy szacunku do czystej podłogi jak to, że się ją wysprząta własnymi rękami.
To mi Sempai przypomniała. Nie dalej jak wczoraj przyszłam sobie na trening. A, że byłam nieco wcześniej, rozejrzałam się gospodarskim okiem ;) po damskiej szatni i pozbierałam z podłogi: zasmarkane chusteczki, bliżej nie zidentyfikowane śmieci, papierki po cukierkach oraz cukierek sztuk jeden przyklejony do podłogi. Jakież było moje zdziwienie kiedy wróciwszy z treningu znalazłam kolejne papierki po cukierkach (wcześniej ich nie było). Ja myślałam, że komuś te śmieci przez przypadek na podłogę, a się okazuje, że to taka maniera :(.
OdpowiedzUsuń...no to mnie natchnęłaś...:)) a faktem jest, że damskie szatnie, z przykrością stwierdzam to od lat - zawsze wyglądają gorzej niż męskie. A teoretycznie powinno być odwrotnie, prawda?
OdpowiedzUsuńAgnieszka, dziękuję za ten tekst - nie to, żebym ci "kadził" - ale jest tak uniwersalny, że nie tylko dojo dotyczący. Ćwicząc z Wami, bardzo sobie ceniłem mycie maty (może dlatego, że w mojej dyscyplinie maty nie ma :). Generalnie świeżo po egzaminach jestem w naszym klubie i jakąś otuchę czuję, że sam nie jestem w zwracaniu uwagi stojąc na straży zasad, bądź co bądź wywodzących się ze zdrowego rozsądku, a nie z Japonii i dojo-wych zasad :)
OdpowiedzUsuńZobowiązany i wdzięczny Grzegorz G :)